Czynności oficjalne: więc składanie wieńców na grobie Nieznanego Żołnierza wraz z innymi członkami Rady Państwa, w południe powitanie na lotnisku prezydenta Ho Chi Minha. Był rząd, korpus dyplomatyczny, cała góra partyjna z Gomułką na czele. Gomułka przywitał się ze mną serdecznie, mówił, że słyszał o moim wypadku samochodowym, co go bardzo zmartwiło. Dopytywał się o szczegóły, których słuchał z wielką uwagą. Później rozmawialiśmy o gościu, na którego czekamy. Od Gomułki dowiedziałem się, że w Wietnamie jest wielka klęska powodzi na ogromną skalę i że jest to ich nieszczęściem narodowym.
Kilka miłych słów powiedział mi także Cyrankiewicz, żartując, że doszły go słuchy, iż pobiłem się z Piaseckim, dlatego noszę rękę na temblaku.
Po chwili nadleciał samolot, z którego wysiadł Ho Chi Minh, miły, szczupły, z długą, bardzo rzadką siwą brodą. Ubrany jak Mao Tse-tung, jak u nas Drobner — w kurtce zapiętej pod szyją. Ho Chi Minh ucałował się z Zawadzkim, a później przeszedł przed kompanią honorową wojska. Dalej już była prezentacja — najpierw Rada Państwa, następnie rząd i korpus dyplomatyczny. Były dwie mowy przed mikrofonem: Zawadzkiego i Ho Chi Minha. Obie dosyć drętwe.
Warszawa, 21 lipca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, Warszawa 2010.